Drzwi skrzypnęły delikatnie. Młody wysoki mężczyzna wszedł do karczmy, pogwizdując cicho. Najwidoczniej był w świetnym humorze. Był do momentu, aż nie zobaczył lecącego w jego stronę rozpędzonego dzbanka. Chciał się uchylić, ale nie zdążył. Przeklęte naczynie uderzyło go w czoło, pozbawiając równowagi. Huknął by prawdopodobnie o ziemie, gdyby nie leżące na niej ciała tubylców, których ostatecznie pokonało przyciąganie ziemskie i alkohol. Rozległy się świsty pogardy. Zebrał się szybko z ziemi rozglądając za rzucającym. Wszyscy jednak byli zajęci swoimi zajęciami. Prychnął zirytowany i podszedł do baru rozmasowując sobie uderzone czoło, na którym zaczynał się pojawiać siniak.
- Piwo - burknął do rozbawionego barmana - A ty co się gapisz? - dodał po chwili do siedzącej obok rudowłosej dziewczyny.